Dorota Wasilewska - Polonistka, Germanistka

 

 


Do Drezna przyjechałam w 2004 roku, by rozpocząć tu nowy rozdział życia. W walizce miałam listy, pamiętniki, obrazy mojej babci i parę książek. Przyjechałam z zamiarem rozpoczęcia wszystkiego od nowa, co jak na razie się udało. Prowadzę wraz z mężem od 4 lat szkołę językową „Deutsche Sprachschule Dresden”. Głównym przedmiotem nauczania jest język niemiecki dla obcokrajowców. Nauczamy tez języka polskiego maluchy mieszkające w Dreźnie, które wzrastają dwujęzycznie.

Moi uczniowie są z całego świata. Mamy uczniów z Australii, z Chin, USA, Francji, Rosji, Danii, Rumunii, Singapuru, Kazachstanu, Hiszpanii, Czech czy też z Polski. Mamy szczęście do niezwykłych uczniów – artystów, naukowców, dyplomatów. Mamy dobre notowania w poważnych instytucjach jak Instytut Maxa Plancka, Uniwersytet, Infinieon, Opera Sempera.

W Dreźnie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest to miasto niezwykle inspirujące artystów, w którym mieszkają muzy czekające na swoje ofiary. Ja jestem jedną z nich! Malarstwo zapisane mam w genach, kobiety w mojej rodzinie malowaly od zawsze. Ciagle coś malowalam, ale wcześniej nie miałam czasu. Byłam zajęta zawodowo i wychowałam też dwie dziewczynki, dziś dorosłe kobiety. Dopiero teraz jestem swobodna i mogę poświecić się mojej pasji. Biorę udział w plenerach malarskich, moje obrazy są czasem wystawiane. Takie plenery to dla mnie niezwykłe przeżycie, odprężenie, zapomnienie o całym świecie.

Jestem osobą bardzo romantyczną, wiec jest w Dreźnie wiele zakątków, w których uwielbiam przebywać, jak tylko mam czas. To jest na przykład zamek Albrechtsberg i jego ogrody, Pilnitz, Morizburg i te wszystkie lasy i jeziora, cmentarze a szczególnie cmentarz katolicki, na ktorym leżą Polacy z dawnych czasów. Jest tu sporo romatycznych zakątków nad Łabą, w ogrodzie róż, gdzie lubie przebywać. Wciąż odkrywam nowe miejsca, jest to proces, który się nie kończy. Ostatnio odkryłam niezwykły zakątek – Fischhaus, z przepięknym ogrodem. Roże, sztachety, jest jak na polskiej wsi.

Polska jest to temat, ktory zawsze mi towarzyszy. Jest teraz telewizja polska, chętnie oglądam programy kulturowe. Już nauczyłam się żyć na obczyźnie, Polskę noszę w sercu mieszkając gdzie indziej. Mam kontakt z Polakami, więc nie czuję się tu obco. Do Polski jest stąd blisko, mozna kupić polskie produkty. Brakuje mi polskiej atmosfery na codzień, poczucia bycia u siebie. Mieszkam tu, ale nie jestem u siebie, jestem zaadoptowanym dzieckiem. Jak się coś nie układa, to wtedy odkrywa się tę obcość. Od początku mojego pobytu w Niemczech mogłam pracować w zawodzie, nie odczuwając problemu bycia obywatelem drugiej klasy. To jest podstawa, by się dobrze czuć. Jest w Dreznie coraz wiecej Polakow, ktorzy przyjeżdzają tu nie wyłącznie w celach czysto zarobkowych, na przyklad zbierać winogrona, lecz pracują w zawodzie – na Uniwerytecie czy w Instytucie Maxa Plancka. Dumna jestem z tego, ze Polacy dzis sa Europejczykami w calej pelni tego znaczenia. Coraz więcej jest ludzi, którzy się uczą języka polskiego. Zainteresowanie Polską jest coraz bardziej widoczne, już się nas inaczej odbiera.

Co Polakom jest potrzebne to zdrowe poczcie własnej wartości, naturalność pod każdym względem, która przejawia się w rozmowach z Niemcami, gdzie nie musimy uważać na każde słowo. Nie możemy wychodzć z założenia, że oni i tak mają o nas złe zdanie. Dopóki mamy to w podświadomości, będziemy wypadac źle. Nie nastawiajmy się na obronę. Nie wietrzmy pułapek, bądzmy swobodni i naturalni.

 

 

Wysłuchała i zapisała Patrycja Bielawska-Roepke